Drodzy czytelnicy żyjemy w
czasach tandety i badziewia. Chińska taniość dotyka każdej dziedziny naszego
życia. Ostatnio byłem świadkiem jak przewody rozruchowe z marketu rozpływają
się w chwili rozruchu zostawiając klejącą maź na karoserii samochodu, w
chmurach dymu odchodząc do krainy wiecznych łowów. Nauczony, więc
doświadczeniem innych postanowiłem zadbać, o jakość i swoje bezpieczeństwo.
Przewody rozruchowe wykonałem z
przewodu 6AWG o średnicy 13,30mm2 i długości 2m każdy. Kupiłem
cztery krokodylki (5zł/szt.) i zabrałem się do pracy. Końcówki przewodów
odizolowałem nożykiem i zacisnąłem na nich oczkowe aluminiowe wsuwki,
zaizolowałem końce taśmą izolacyjną o odpowiednich kolorach. Dla lepszego
przewodnictwa jak również zabezpieczenia gwintów śrubek przed korozją (gdyż
użyłem starych nakrętek) użyłem smaru miedziowego, który przewodzi prąd
elektryczny i zabezpiecza powierzchnie styków przed utlenianiem. Całość z uwagi
na wykorzystanie jak największej ilości elementów, jakie miałem
kosztowała mnie 20zł. Nie izolowałem krokodylków, gdyż jest to dla mnie zbędne,
jeśli jednak ktoś chce tak zrobić to polecam nasunięcie koszulek
termokurczliwych i ogrzanie ich w płomieniu zapalniczki lub gorącym powietrzem
opalarki. Otrzyma się w ten sposób idealnie dopasowaną do powierzchni izolację.
Podsumowując uważam, że każdy,
kto ma samochód i smykałkę majsterkowicza powinien wykonać takie przewody gdyż
poleganie na fabrycznych - marketowych częściach może okazać się wyrzuceniem
pieniędzy w błoto. Kto ceni, jakość na pewno nie zawiedzie się na samodzielnie
wykonanych przewodach rozruchowych w chwili, gdy będą potrzebne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz